Archiwum | Marzec, 2013

Muzycznie: Autre Ne Veut – Anxiety (recenzja)

2 Mar

Jestem podekscytowany rokiem 2013 w muzyce. Mam przeczucia, że możemy mieć rok godny 2009, jeśli chodzi o muzykę. Debiutanci – Rhye, Haim, Willy moon, AlunaGeorge, CHVRCHES zapowiadają się niezwykle ciekawie. Po 10 latach wraca w wielkim stylu, sądząc po 2 singlach, David Bowie. Będzie nowe Yeah Yeah Yeahs i Goldfrapp, może w końcu usłyszymy też M.I.A i Roisin Murphy. O innych gigantach pokroju Depeche Mode czy Justina Timberlake’a nawet nie wspominam. Zaczyna się dobrze – drugi album wydaje Autre Ne Veut. I to dla mnie pierwsza wielka płyta roku.

Arthur Ashin to wbrew nazwie wcale nie Francuz, a 30-letni mieszkaniec Brooklynu, a „Anxiety” to wcale nie jego debiut, a druga płyta. Płyta zdecydowanie bardziej przystępna od pierwszej, mniej połamana, bardziej melodyjna i piosenkowa niż epka „Body” czy pierwsza płyta artysty. Słuchając zastanawiałem się, czy gdyby Prince zaczął funkcjonować w świecie muzycznym w obecnych czasach, nie brzmiałoby to podobnie. Falset Ashina może drażnić, ale to potężny, naładowany emocjami i seksualnością wokal, który domaga się ciekawych, interesujących kompozycji.

I nowojorczyk je dostarcza. Można narzekać, że to zbyt poważny projekt, że za mało tu zabawy muzyką, że to puszenie się czy snobowanie na intelektualizm w muzyce pop. Dla niektórych mieszanka dźwięków z „Anxiety” będzie mocno niestrawna, mnie osobiście zachwyca. Zachwycają mnie połamane, nieoczywiste acz wciąż popowe kompozycje. Zachwyca mnie tematyczna i stylistyczna konsekwencja. I, chyba przede wszystkim, świetna produkcja i zapadające w pamięć melodie.

„Anxiety”, jak wskazuje sam tytuł, to opowieść o lękach. Bardziej osobistych niż ogólnych. Tych związanych z samotnością, związkami, rodziną, śmiercią. Niby jest to bardzo osobiste, a jednak sądzę że właśnie dzięki temu bardzo wiele osób z łatwością odniesie to do siebie. Od otwierającego płytę „Play by Play” najlepiej (lub najgorzej właściwie) brzmiącego w środku samotnej nocy, przez opowieść o umierającej bliskiej osobie w „Counting”, świetne „Ego Free Sex Free” aż po „World War”, które wbrew pozorom nie opowiada o światowym konflikcie – Arthur Ashin obnaża nam to co czuje, wyrzucając z siebie frazy czasem trudne do rozszyfrowania. On sam mówi w wywiadach, że nagrywając te piosenki nie myślał, że wyrzucał z siebie strumień świadomości na dany temat pod daną melodię. Prawda to czy jedynie ciekawa plotka, to nieistotne. Może poszczególnych fraz nie da się czasem rozszyfrować, za to sens poszczególnych utworów jest całkiem jasny.

Mieszanka lat 80-tych w stylu Prince’a i R&B lat 90-tych, to płyta epoki The Weeknd, ale i Ushera. Na pewno nie dla wszystkich. Mnie powaliła na łopatki i polecam bardzo mocno.

ps. niestety Autre Ne Veut nie dostał praw na wykorzystanie na okładce obrazu Muncha, a szkoda bo wtedy byłby to jeszcze jeden dodatkowy smaczek.