Mroczny Rycerz Powstaje/The Dark Knight Rises
Reż. Christopher Nolan
Wyst. Christian Bale, Anne Hathaway, Tom Hardy, Joseph Gordon-Levitt, Gary Oldman, Marion Cotillard
Data premiery (Polska): 27.07.2012r.
Nim zabrałem się do napisania własnej opinii o dopełnieniu filmowej trylogii Nolana o „Mrocznym Rycerzu”, przejrzałem w internecie co na temat filmu piszą uznani krytycy. Z wielu opinii wychwyciłem dwie naprawdę negatywne. Bartosza Żurawieckiego na Stopklatce oraz Harry’ego Knowlesa na kultowym portalu Ain’t It Cool.
Żurawiecki na starcie pisze, że nie podoba mu sie pomysł mitu o herosie i przez resztę artyułu udowania, że Nolan ma ambicje stworzenia filmu co najmniej na miarę dzieł Dostojewskiego (tak naprawdę Nolan mówi, że inspirował się Dickensowską „Opowieścią o dwóch miastach”), by na koniec stwierdziś, że operetka Straussa daje więcej genderowej satysfakcji. Nie bardzo rozumiem po co więc ktoś, kto tego typu filmów nie znosi, pisze recenzję takiego filmu. Nie ma przecież obowiązku recenzowania każdej premiery. Ja np. nie przepadam za poskimi komediami romantycznymi i ich recenzji tutaj nie zamieszczam.
Z recenzją Knowlesa mam problem nieco inny. Harry bowiem, którego portal czytuje od ponad dekady, na każdym kroku oburza się na odchodzenie od kanonu postaci, oskarżając Nolana o decyzje błahe, pod publiczkę lub nie będące zgodne z duchem komiksu. Cóż, „Batman” Kane’a i „Batman” Millera to z pewnością dwie zupełnie inne postacie. Niemniej jednak Harry ma sporo racji – Nolan chciał za dużo, a by doprowadzić swą historię do końca pozwala sobie na pewne niechlujstwa artystyczne.
Na co więc naszykować się idąc do kina? Na to, że Nolan postanawia spiąć wszystkie wątki z poprzednich dwóch części swej trylogii. Nawiązuje do zdarzeń i postaci zarówno z „Mrocznego Rycerza” jak i „Batmana Początku” – i to nawiązuje obficie, warto więc chyba odświeżyć sobie tamte części, nim człowiek wybierze się na nową.
Warto też wyposażyć się w poduszkę, by wytrwać dwie godziny i czterdzieści minut. I choć film nie nudzi to jednak mnie naprawdę wciągnął mniej więcej do pierwszego wielkiego zwrotu akcji. Potem tempo stało się nierówne, zaczęły pojawiać się logiczne niejasności, a nierówny upływ czasu w filmowym świecie sprawił, że napięcie gdzieś zaczęło sie ulatniać. Wróciło potem w końcówce, ale też nie do końca.
Warto przygotować się na wizualną ucztę. W swój pożegnalny film operator Wally Pfister włożył naprawdę sporo serca, dzięki czemu akcja jest tu naprawdę niezła, a pompatyczna muzyka Hansa Zimmera doskonale pasuje do charakteru zwłaszcza tej części trylogii.
Na koniec warto odłożyć na półkę swoje oczekiwania. Po mrocznym i prawie realistycznym „Mrocznym Rycerzu” ostatnia część to wyprawa w rejony zdecydowanie bardziej komiksowe. Nie sposób już brać tego filmu na poważnie, kiedy w tle pojawia się zagrożenie bombą atomową – jakże komiksowe i jakże nie-Nolanowskie.
„Batman” od zawsze był moim ulubionym bohaterem komiksowym. Christopher Nolan zrobił naprawdę świetną adaptację i postawił poprzeczkę na sporej wysokości. Nie potrafię być wobec tego filmu tak krytyczny jak recenzenci opisani powyżej i przyznaję – film bardzo mi się podobał, acz nie pozostaję ślepy i głuchy na jego liczne wady. Warto więc pamiętać o tym, że to w końcu tylko współczesny mit, kino akcji okraszone dobrym aktorstwem i świetnymi wizualiami. Wtedy „Mroczny Rycerz Powstaje” powinien zaspokoic wasze oczekiwania.